czwartek, 22 sierpnia 2013

Tomoe ocenia: Elfen Lied

Yo!
Dziś mam dla Was recenzję serii, która podbiła serca tysięcy Otaku. Jakie jest moje zdanie o niej?
Elfen Lied, anime, nad którym rozpływa się praktycznie każdy mój mangowy znajomy. Seria, która przełamuje stereotyp bajek dla dzieci. Bardzo długo zabierałam się, żeby ją obejrzeć i postanowiłam podzielić się z wami wrażeniami.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6HGfg9LRIaT3Jwv1rpBi-MteH7M28xqrAlrJMyE3MMaASsX569IxSuzqHSb_j0t9Uh4M4-DeDRtJDbyHqtt1_eLpdWNLZ7mGD28A-4cXbBBErq8RojP67vNEVjSSNulPWUMZQ6BSoTyE/s640/elfen-lied-elfen-lied-2655652-1280-1024.jpg

Elfen Lied opowiada historię Kouty, chłopaka, który po wielu latach od straty rodziców i młodszej siostrzyczki sprowadza się do pewnego miasteczka by zamieszkać w budynku niedziałającego już zajazdu należącego do rodziny jego kuzynki. Jednocześnie z ośrodka badawczego ucieka Lucy, istota władająca nadprzyrodzonymi mocami. Czy ci bohaterowie są ze sobą powiązani? Jakie tajemnice kryje przeszłość Kouty? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie oglądając to anime.

Ja do serii podeszłam bardzo optymistycznie, jednak z bardzo wysokimi oczekiwaniami ze względu na przeczytane wcześniej recenzje. Możliwe, że to jakoś wpłynęło na moją ocenę. W każdym razie przez pierwsze 3 odcinki doszłam do wniosku, że powinnam przemalować pokój, kolejne 2 umiliłam sobie malowaniem paznokci. Sama nie rozumiem, czemu po prostu nie skończyłam wtedy tego oglądać. Nudziło mnie. Coś tam się ruszyło między odcinkiem 10 - 11.

Kreska nie rzuciła mnie na kolana, ale też nie przeszkadzała w żaden sposób. Kreska, jak kreska. Krew miała jednak dziwnie różowy odcień, jak zupa z botwiny, nie jak krew. I tego typu błędów można by się doszukiwać dość długo.
Oprawa muzyczna trochę to anime ratuje. Opening jest przepiękny, jego motyw przewija się w późniejszych wydarzeniach. Ending wpada w ucho, lekki i przyjemny, troszkę mi się gryzie z klimatem serii.

Kolejna kwestia... Za każdym razem, kiedy ktoś wychodzi z domu, po godzinie, czy dwóch główny bohater idzie go szukać. I tak się szukają cały odcinek i niewiele z tego wynika.Na początku tylko mnie to irytowało, ale później, kiedy słyszałam "Lepiej pójdę jej poszukać", wybuchałam histerycznym śmiechem.
Właściwie gdyby nie krew i ciągłe próby wybicia się nawzajem były jedyną rzeczą, jaka kazała mi oglądać dalej. Doszłam do wniosku, że oni są wszyscy bez wyjątku nieśmiertelni. Ostatni odcinek pozwolił mi myśleć, że jestem bez serca. Nie płakałam, nie zrobiło mi się smutno. Zupełnie nic.

Możliwe, że nie jestem w stanie docenić geniuszu tego anime. Wybaczcie. Obrazy Klimta jednak poprawiły mi humor.
Moja ocena to 4,5/10. Nie jestem w stanie zdecydować, czy polecać Wam tą serię. Dobra, obejrzyjcie, może akurat znajdziecie coś dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz